Ano był. I niestety już musiał wrócić, zresztą przywiózł ze sobą trochę towarzystwa! Pochwalę się nimi jak już upiorę i wyprasuję.
A było m.in. tak:
z pyszną kawą, na fotelu pod szumiącym cichutko drzewem....
wypoczęłam, pozwiedzałam lasy Kozienickie i Kazimierz nad Wisłą.
znalazłam też pierwsze oznaki zbliżającego się końca lata. Prawda że piękne?
To z Kazimierza:
A teraz najwyższy czas na tę mniej przyjemną część urlopu, a mianowicie przygotowania do remontu łazienki. Jutro zaczynam poszukiwania glazury, terakoty, baterii, wanny, umywalki, mebli, oświetlenia. Jak znam siebie to oczywiście możliwości są dwie. Albo nic mi się nie będzie podobało, albo nie będę umiała się zdecydować... Zobaczymy. Może zdarzy się cud... ;-) Muszę się sprężyć bo to już za kilka dni ten początek bałaganu.
A narzuta z przedostatniego posta to cudeńko upolowane na allegro: ręcznie pikowane! z aplikacjami z koronki klockowej :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz