Dużo się działo przez ostatnie dwa tygodnie - ale zawodowo. Na tyle dużo, że z jednej strony nie bardzo wiem kiedy ten czas minął, a z drugiej tyle tego było i tak intensywnie, że mam wrażenie, że to nie dwa tygodnie a pół roku...
Wracałam do domu tak wyeksploatowana, że na robótki niewiele mi energii pozostało.
Ale jednak.... Kiedy o 2 w nocy budziły mnie koty dopominając się swojej porcji miziania, to wybudzona czasem coś tam podłubałam zanim sen wrócił...
Mam kilka par mitenek i coś jeszcze :-)
Zdjęcia muszę zrobić, ale jak? Jest tak ponuro i ciemno... A z lampą to jednak nie to...
Nic tylko zakopać się w koc na kanapie z przytulonym mruczącym i grzejącym kotem i czekać na wiosnę...
Oj, to prawda, nie ma nic lepszego na zimę (i nie tylko) niż ciepły koci brzuszek na kolanach...:)
OdpowiedzUsuń