Jest takie zjawisko jak "wyzwania dziewiarskie", ogłaszane na różnych blogach. W różnej formie, z różnym stopniem trudności.
Najbardziej popularne wśród uczestniczek, jak wynika z moich obserwacji to np. "12 czapek w 12 miesięcy" czy "12 chust i szali w 12 miesięcy" albo ambitne "52 projekty w ciągu roku". Przepraszam, jeśli przekręciłam nazwy tych akcji (piszę z pamięci).
Tak sobie ostatnio o tym trochę myślałam, i ciekawa jestem Waszego zdania na ten temat.
Co sądzicie o takich wyzwaniach? Czy one Was motywują? Pomagają dokończyć rozgrzebane projekty? A co z projektami zupełnie nie pasującymi do Waszego np. stylu? Lubicie brać udział w takich akcjach czy raczej je omijacie szerokim łukiem?
Ja sama nigdy nie biorę udziału w takich projektach i to z kilku powodów. Najważniejszy z nich to fakt, że wszelkie nakazy i próby wtłoczenia w "ramki" działają na mnie dokładnie odwrotnie. Dzierganie to dla mnie forma relaksu i zupełnie dobrowolne oddawanie się temu zajęciu. Dlatego tak niechętnie robię rzeczy na zamówienie. Bo pojawia się "obiecałaś" i "musisz" - czyli przyjemność zamienia się w obowiązek i zaczynają się schody....
A jak to jest z Wami? Bardzo ciekawią mnie Wasze motywacje :-)
Na zdjęciu rękawiczki jakie popełniłam na nadchodzący sezon. Włóczka skarpecianka, cztery druty pończosznicze nr 2,5 :-)