niedziela, 20 stycznia 2013

Szale z kidmoheru

Kupiłam kiedyś trzy motki pięknego kidmoheru (ISPE) w kolorze ciemnoturkusowym właściwie to taki petrol nawet. I się zaczęło. Pomysłów kilkanaście chyba było, a co zaczęłam robótkę, to mi się przestawało podobać. W końcu znalazłam ten wzór: Dancing Cranes Stole Udało się, szal powstał bardzo szybko: A że okazało się, że wzór mi się bardzo spodobał, to dość szybko zaopatrzyłam się w kolejny kidmoherek, a dokładnie to Kid-Silk Dropsowy. W pięknym, soczystym kolorze czerwonym, i powstała Mrs. Poppy: Następne moteczki Kid-Silk'a czekają na zakończenie sezonu czapkowego. Kto zgadnie: w jakim kolorze? .

wtorek, 1 stycznia 2013

35 kilometrów

W ubiegłym roku postanowiłam zapanować jakoś nad narastającą w moim domu ilością włóczki. Każdy zakup jest oczywiście zawsze, ale to zawsze "niezbędny" i "konieczny". Znacie to, prawda? :-) Potem, w przypadku części z tych włóczek, jakoś tak... konieczność się rozmywa... a moteczków w szufladach i pudłach przybywa... Z częścią z nich, tych z których nic nie zrobię, nauczyłam się żegnać bez większego żalu. W końcu idą do nowej właścicielki, która dobrze się nimi zaopiekuje :-) Od stycznia ubiegłego roku, w ramach opanowywania włóczkolizmu, zapisuję dokładnie każde zakupy i każdą rzecz, którą wydziergałam. Zapisuję w sensie metrażu włóczki. I tak w ciągu 2012 roku przerobiłam 34 826 metrów włóczki. Kalkulator mówi że to średnio 95,4 metra dziennie. I tak się zastanawiam: to dużo czy mało...? Czy norma u szurniętej dziewiarki? A z ogólnego bilansu roku wynika, że mam w domu o 4360 metrów włóczki więcej niż niż rok temu. Nie jest chyba źle, ale muszę jeszcze trochę się uodpornić na kuszenie promocjami :-) To postanowienie na ten rok :-) No i chyba czas na remanent...