przeurocza po prostu... A co jest takie miękkie? Malabrigo! A dokładnie Malabrigo sock.
Popełniłam z niej do na razie trzy chusty. Jedną już się kiedyś chwaliłam. Dwie następne powstały na fali zachwytu tą włóczką.
O pierwszej pisałam tu: klik!
A oto druga chusta. Zrobiona na motywach wzoru Traveling Woman. Druty nr 4. Nie pamiętam ile dokładnie włóczki na nią poszło, na pewno więcej niż 1 motek. Kolor to Velvet Grapes. W rzeczywistości bardzo fajna, na zdjęciach jakaś taka ciapata wyszła...
Trzecia to moja wersja Ginkgo
wydziergana z koloru Primavera. Tym razem druty nr 3,75.
i zbliżenie:
Z tą chustą miałam mały problem, bo motki co prawda tego samego koloru, ale jak to z ręcznie barwioną włóczką bywa, jednak różniące się trochę od siebie. Wymyśliłam, że w części liściastej, będę robić z obu motków na zmianę: tego kończącego się i nowego - troszkę ciemniej wybarwionego. Wyszło idealnie. Zupełnie nie widać różnicy w natężeniu kolorów w obu nitkach :-)
W szufladzie czekają następne moteczki Malabrigo, trochę grubszej: Rios i Arroyo. Kombinuję co by tu..... Wiem na pewno, że będzie czapka, moja osobista - bo ja ostatniej zimy czapkę zaczęłam nosić nie zważając na wygląd a w trosce o osobiste zdrowie starszej pani :-)
Moje zatoki, są mi za to niezmiernie wdzięczne :-))
sobota, 13 października 2012
poniedziałek, 8 października 2012
Ja tu zaczekam
Subskrybuj:
Posty (Atom)