poniedziałek, 8 lipca 2013

Dłuuugo pisany post i kurs przędzenia na kołowrotku!

ale wreszcie czas go skończyć... Zdjęcia to odpowiedź na pytanie pod poprzednią notką :-) Otóż co tam wisi na mojej ścianie:



To jest moja ukochana "Luna" uszyta specjalnie dla mnie. Wielka niespodzianka to była, a mój zachwyt jest wciąż taki sam i nie słabnie. Miałam tylko określić kolory jakie mniej więcej bym chciała, i oto tkanina idealnie pasuje do mojego mieszkania i do mnie :-) Trochę sobie podróżowała na różne wystawy po świecie, ale teraz już chyba będzie tylko moja :-) Bardzo jestem wdzięczna moje przyjaciółce Ani za ten prezent. A ponieważ to jest Kobieta o niezliczonej ilości talentów, to na przeciwległej ścianie wisi obraz, który również Ania namalowała:



A Was serdecznie zapraszam na warsztaty organizowane przez Anię. Szczęściara wreszcie robi w życiu to co kocha. Otworzyła Szkołę Patchworku! Uczy szycia, farbowania tkanin, a nawet będzie w sierpniu kurs przędzenia na kołowrotku! Super sprawa! Ja na taki kurs jechałam do Poznania. Prowadziła do również Pani Zofia Kromska. Spotkałam tam Laurę i Egunię. Poznałam też inne fajowe dziewczyny :-) Mam już wreszcie swój ukochany (dłuugo kasę ciułałam) kołowrotek, czesankę już też, jeszcze tylko wiadra czasu trzeba i będę kręcić ;-)

Basiu, Szale z kidmoheru robiłam na drutach 4,5 :-)

Anonimie, mylisz się bardzo sądząc że polskie dziewiarki nie znają rynków zagranicznych, wystarczy wejść na etsy... chociażby. Przypuszczam, że jedyną przeszkodą dla niektórych jest brak znajomości języka czy wiedzy na temat rozliczeń transakcji.