niedziela, 13 grudnia 2009

kolejne kominy i pierwsza chusta

Poszukiwania sprzętu chłodzącego trwają, wcale nie jest tak łatwo coś dopasować rozmiarem i kolorystycznie. Po tych tłumach ludzi szturmujących sklepy jakie widziałam przez ostatnie dwa dni, nie mogę się nadziwić.... o jakim kurka kryzysie tyle trąbią w mediach...

Robótkowo się dzieją kominy, a jakże. Wzmacniam się świeżo wyciskanym sokiem marchewkowym i macham drutkami.



Tu niektóre udało mi sfocić:



włóczka Magic YarnArt, kolor nr 172



włóczka Padisah Himalaya kolor nr 50202


















Na zamówienie jednej z klientek powstały też mitenki do kompletu, i nawet udało mi się w miarę równo z układem kolorów na nich:





Skończyłam też chustę z Magic YarnArt-u.
Włóczka dość gruba, robiłam na 5-tkach. Taka mała rozgrzewka przed czymś ambitniejszym.



Druga chusta z Padisah'a Himalaya wciąż czeka na decyzję czy coś do niej dodawać, czy ma pozostać taka jaka jest. Może ją na razie zblokuję i wtedy podejmę decyzję. Coraz bardziej skłaniam się ku temu żeby zostawić ją już w spokoju. Zobaczymy.
A teraz lecę dokończyć kolejny komin - zostało już tylko kilka okrążeń i chyba nie wytrzymam i zacznę nową robótkę.
Skoro mam nowe drutki i dłuuugą żyłkę, to chyba mogę wyciągnąć z pudła kidmoher i zacząć Szal'eć :-)

czwartek, 10 grudnia 2009

Proszę zakładać kurtkę i iść na zakupy....

po nową lodówkę. Tak mi powiedział dziś lodówkowy lekarz. Naprawić można, owszem, ale na jak długo... być może nie zdążyłby nawet wypisać rachunku za usługę. Kurcze... lodówka miała niewiele ponad 3 lata!
Zatem nie ma rady, czeka mnie upojny weekend: wycieczki po sklepach z agd... wrrr...

wtorek, 8 grudnia 2009

Wiem, wiem...

zaniedbałam bloga.... przypomniano mi o tym delikatnie w niedzielę na spotkaniu w Szarotkowie ... :-)
Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć tylko tyle, że mało ciekawe by było zamieszczanie w kółko zdjęć z kominami, różniącymi się między sobą kolorami i nieznacznie wymiarami.
Ale teraz jestem na etapie chust. Jedna już prawie gotowa. Potrzebuje jeszcze "wykończenia". Waham się między frędzelkami a falbanką....
Druga się robi.... mam połowę i chwilę musi zaczekać.
Bo ja na razie walczę z awariami w mieszkaniu. Dlaczego to zawsze "seriami" mi się przytrafia... Wczoraj dwie godziny szukałam karty gwarancyjnej lodówki, bo okazało się że jak nie podam w serwisie modelu lodówki i numeru fabrycznego, to nikt się za nią nie zabierze. I nieważne, że to już dawno po okresie gwarancyjnym i płacić będę za naprawę. Kartę znalazłam i owszem. Leżała w segregatorze, na swoim miejscu. Ale raczyłam ją zauważyć przeglądając po raz trzeci ten sam plik dokumentów. To się chyba nazywa, że diabeł ogonem nakrył...
Czekam też na wiadomość od fachowca od połamanych klamek przy drzwiach balkonowych i niegrzecznych okien.
Koniec roku zwykle nastraja na robienie porządków i załatwianie zaległości. Zatem najbliższy weekend planuję poświęcić na uporządkowanie wszystkich papierów zalegających półki, bo podczas wczorajszych poszukiwań stwierdziłam, że sporo tego niepotrzebnie zajmuje miejsce. Kiedy tego tyle się nazbierało....rany...
A jak już wyrzucę te tony makulatury, to miejsce na włóczki się znajdzie.. hehehe..
No dobra, żartowałam.... W tym roku postanowiłam już NicNieKupowaćChoćbyNieWiemCo!
Bo inaczej naprawdę nawet z tej zepsutej lodówki włóczka zacznie mi się wysypywać.

A na razie czekam na mój prezent Mikołajowo-Gwiazdkowy, który sama sobie zafundowałam. A co! W końcu byłam grzeczna, prawda?
Jadą do mnie śliczne KnitPro....



Może już dziś będzie awizo..?