wtorek, 29 września 2009

A ja lubię dzierganie na pięciu drutach :-)

W ostatni weekend wróciłam do dziergania kolorowych sześciokątów. To taka robótka którą kontynuuję zrywami. Nie wiem do końca co z nich powstanie, pomysłów jest co najmniej kilka. Najpierw miała być narzuta. Ale stwierdziłam, że to trochę za ambitny projekt i za długo musiałabym poczekać na efekt. Zmieniłam zdanie i zaczęłam rozmyślać nad torebką. Ale ostatnio coś mi w tym pomyśle przestało pasować i znowu kombinuję że może jednak ten pled.... I tak od czasu do czasu powstaje po kilka - kilkanaście sztuk kolorowych sześciokątów, a potem przerwa na inne rzeczy. A jako mały przerywnik postanowiłam zrobić "coś na czasie". Z dnia na dzień robi się powolutku coraz chłodniej, więc mitenki są jak najbardziej właściwe. Tym bardziej że mam słabość do dziergania rękawiczek.
Mitenki powstały z włóczki o składzie 75% wełna, 25% poliamid. Druty nr 2,5. Cieniutkie i ciepłe.
Szukają właścicielki :-)
Update: właścicielka znaleziona !
Ale wszystkie zawiedzione osoby uspokajam - będą następne rękawiczki - właśnie wpadłam w trans "produkcyjny". Aktualnie na warsztacie 3 para. Pochwalę się po weekendzie - mam nadzieję, że w niedzielę któraś z dziewczyn na spotkaniu robótkowym się ulituje i zgodzi być modelką "ręczną" :-)

niedziela, 20 września 2009

Kolejne kwadraty uśmiechowe


Skończyłam wreszcie tygryska, jakoś długo było na tamborku (chyba miesiąc...?)












A tu jeszcze prosiaczek, którym nie zdążyłam się pochwalić.














Mam jeszcze ambitny plan zszyć dziś biscornu, które haftowałam rok temu podczas urlopu. Hafcik leżał zapomniany w szufladzie do wczoraj.

środa, 9 września 2009

Kocham tę piosenkę od lat miłością niezmienną

mogłabym jej słuchać 24 godziny na dobę

Małe a cieszy



Poduszka uszyta już jakis czas temu - na początku sierpnia

A wszystkim haftującym polecam taki wynalazek:



Mocuje się w nim tamborek. Nawet rama do haftu się mieści - sprawdzałam. Ustawia się odpowiedni kąt i można haftować o wiele wygodniej, bo jedna ręka nie musi być zajęta wyłącznie trzymaniem tamborka. Próbowałam nawet igły dwustronnej. Ale niestety, ta którą kupiłam jest sporo za duża i niewygodnie się nią manewruje. Muszę się rozejrzeć za "subtelniejszym" rozmiarem takich igieł.

niedziela, 6 września 2009

Wrześniowe

Kolejne nasze spotkanie. Jak się cieszę. Znów sala konferencyjna pełna zakręconych robótkomaniaczek :-) i entuzjazm wcale nie słabnie! I o to chodzi!
Kasia zgodziła się prowadzić naszego bloga "grupowego". Adres tutaj.
Dzięki Julicie znów uczyłyśmy się frywolitek ( ja też :-))) i nawet mi zaczęły te supełki wychodzić! Muszę pilnie trenować, a potem mam cichutką nadzieję że Julita zdradzi jeszcze jakieś sekrety i może kiedyś, coś wysupłam ....
Wymieniliśmy się tym co kto miał. Upłynniłam swoją czarną Lorenę co to mi została z sukienki teatralnej i materiał w kratkę, a sama zostałam szczęśliwą posiadaczką trzech ślicznych kompletów kolczyków. Będę się stroić, a co!
Foty proszsz.....



Oglądałyśmy czapkę Jareda, z którą walczy Kalina . Podejrzałam ją przed chwilą na innych blogach i skłaniam się ku temu, że wstęga Mobiusa jest jednak w oryginale zrobiona ściegiem francuskim, mimo że sam brzeg robótki wygląda jak przy jersey'u.

A poza tym u mnie trwa nauka szycia na maszynie. Przy próbie pikowania kołderki, przekonałam się, że poduszka to naprawdę mały pikuś i powiększenie powierzchni do pikowania (tak jakoś 6 x więcej od poduszki) w takim stopniu utrudnia zadanie, że na razie wymiękłam. Po kilku próbach pikowania skończyło się na "rozmontowaniu" kanapki. Po licznych konsultacjach z bardziej wtajemniczonymi wiem już co robiłam nie tak. Ale na razie czeka jeszcze ta kołderka na przypływ odwagi do kolejnego podejścia.
W międzyczasie, w ramach ćwiczeń uszyłam kocią kołderkę . Zmodyfikowałam nieco na własne potrzeby projekt z książki "Patchwork dla ambitnych". Trenowałam zszywanie bloków tak żeby szwy zeszły się jak należy. Potem baaardzo porządnie zrobiłam kanapkę, oczywiście z pomocą przyszłych właścicielek :-)




Pikowanie poszło znacznie lepiej. W zasadzie prawie dobrze jak na drugie moje podejście w życiu do pikowania tak dużej powierzchni. Już sobie myślałam, że będzie super, została tylko przecież lamówka! W kursie Evy tak prosto to wyglada!
Acha! Znowu lekcja pokory! Przyszyłam tę lamówkę, ale tak, że powinnam ją odpruć i przyszyć jeszcze raz. Na lewej stronie szew mocujący biegnie raz po lamówce a raz obok. Miałam zamiar to następnego dnia poprawić, bo szycie kończyłam o 2 w nocy.
Jadąc metrem do i z pracy dumałam jak by tu zrobić, żeby równo wyszło. Wróciłam do domu i zastałam taki widok:


To znaczy że kołderka już jest używana i właścicielki nie dbają o stan lamówki pod spodem. Pełna akceptacja!
To ja się wychylać z poprawkami już nie będę !